– Bat’ko – rzekł cicho. – Ja znaju. Tobie smert pisana. Tak ty powiedz, gdzie ciebie chować mamy? Tu, na stepie, czy w Kijowie, u świętego Michała, pod Złotym Dachem?

– Bat’ko godny mołojec – mruknął Sirko. – Jemu się hetmański pogrzeb należy i katafalk, z chorągwiami, muzyką. W Peczerskim monastyrze mu leżeć, w pieczarze, między świętymi, a nie u Michała, z chacharami i popami.

– Skur... wy... że... – wycharczał Bohun przez zaciśnięte zęby. – Ja wam... pecze... Z Pesztą... chować chcecie? W jednym grobie, dytcze syny?! – urwał i splunął krwią, bo chwycił go paroksyzm bólu.

Kozacy stropili się, popatrzyli na siebie. Wreszcie Krysa palnął się pięścią w podgolony łeb. Na śmierć zapomnieli, że nieboszczyk Peszta, co przed śmiercią postrzygł się w mnichy w klasztorze kijowskim, miał wielki rankor do Bohuna.

– Tedy gdzie cię, bat’ko, chować mamy? – zapytał Sirko. – Chyba w Kalniku?

– Zawrzyj gębę, stary capie! – warknął Krysa. – O jakim Kalniku gadasz? W Trechtymirowie bat’ko zlegnie. Trumnę każę zrobić z sośniny zadnieprzańskiej, mocniejszej niźli pale i szubienice, co mołojcom dobrym kniaź Jarema stawiał. Do sklepu

Sirko strzyknął śliną przez połamane zęby. Zarzucił za ucho koniec długiego, nasmołowanego wąsa.

– Poskrom ty jęzor, Krysa – zawarczał – cobyś go razem z hołową nie stracił. Nie w Trechtymirowie, jeno w Kalniku pułkownika pochowamy. A nie chcesz moich racji uznać, tedy wychodź na kułaczyj boj!

– Nie w kułaczym boju, ale szablą osełedec ci podgolę! – krzyknął Krysa, a potem rzucił się do Sirki, chwycił go za żupan pod szyją, szarpnął, powlókł ku sobie. Szybko rozdzielili ich pozostali Kozacy – złapali za ręce, dali po łbach, odciągnęli na bok.

– Pierwszemu, co za szablę chwyci, łeb rozwalę! – warknął Fyłyp i porwał się do obuszka. – Precz! Precz z kurwy synowie, świniopasy pohańskie!



3 из 233